Donald Trump łagodnieje. Więcej czasu na negocjacje z UE

Amerykański prezydent wycofał się z pomysłu nałożenia od 1 czerwca 50-proc. ceł na produkty z Unii. Zgodził się dać Brukseli czas na negocjacje do 9 lipca. W polityce mało rzeczy jest obecnie pewnych, ale wygląda na to, że Biały Dom łagodnieje.

Publikacja: 27.05.2025 04:16

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał w sprawie ceł z Ursulą von der Leyen, szefową Komisji Europejsk

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał w sprawie ceł z Ursulą von der Leyen, szefową Komisji Europejskiej

Foto: SAUL LOEB

Wiele europejskich indeksów giełdowych zyskiwało w poniedziałek po południu po ponad 1 proc., a euro lekko umacniało się wobec dolara. Trwało odrabianie strat poniesionych w piątek, po tym jak prezydent USA Donald Trump zagroził nałożeniem od 1 czerwca 50-proc. ceł na towary z Unii Europejskiej, uzasadniając to tym, że negocjacje z UE dotyczące ceł „nie posuwają się do przodu”. W niedzielę wieczorem przywódca USA wycofał się jednak z tej groźby i przesunął termin ewentualnej podwyżki ceł na 9 lipca, by dać UE więcej czasu do negocjacji. Zrobił tak po rozmowie telefonicznej z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej. Rozmowę tę określił jako „bardzo miłą”.

– Europa jest gotowa prowadzić rozmowy szybko i zdecydowanie. By osiągnąć dobrą umowę, potrzebujemy czasu do 9 lipca – zadeklarowała von der Leyen.

Meandry polityki prezydenta USA Donald Trump

2 kwietnia, czyli w „dniu wyzwolenia”, Trump ogłosił nałożenie na UE 20-proc. ceł w ramach mechanizmu ceł wzajemnych. Później tymczasowo obniżył te cła do 10 proc., czyli do podstawowej stawki, obowiązującej wobec większości gospodarek. Niespodziewana, piątkowa zapowiedź podwyżki tych ceł do 50 proc. wywołała więc spory niepokój wśród inwestorów lokujących pieniądze na rynkach europejskich. Mocno wzrosło wówczas prawdopodobieństwo, że gospodarka strefy euro zostanie wepchnięta w tym roku w recesję. Wszak w zeszłym roku kraje UE eksportowały do USA dobra warte łącznie prawie 606 mld dol. Amerykański eksport do Unii Europejskiej wyniósł wówczas nieco ponad 370 mld dol. O ile UE byłaby w przypadku ceł dużo mocniej poszkodowana niż USA, o tyle gospodarka amerykańska też poniosłaby straty. Według analityków Bloomberg Economics wojna celna z UE mogłaby ściąć 0,6 proc. z amerykańskiego PKB. Inwestorzy odetchnęli więc z ulgą, gdy ryzyko podwyżki ceł mocno się oddaliło.

Czytaj więcej

UE odpowiada na zapowiedź nowych ceł Donalda Trumpa. Żąda szacunku

– Nie zmieniamy naszej oceny, że amerykańskie cła na produkty z UE ostatecznie zostaną ustalone na poziomie zbliżonym do 10 proc. Widzimy jednak, że są czynniki ryzyka, a droga do zawarcia porozumienia handlowego może być wyboista – ocenia Andrew Kenningham, ekonomista z Capital Economics.

Trump może długo trzymać inwestorów w niepewności co do ostatecznego kształtu jego polityki handlowej. O ile w piątek groził 25-proc. cłem na smartfony (które miałoby uderzyć m.in. w Apple’a i Samsunga, gdyby te koncerny nie chciały przenosić produkcji do USA), o tyle w niedzielę stwierdził, że nie zależy mu specjalnie na tym, by w wyniku wyższych ceł wracała do USA produkcja odzieżowa. – Nie zależy nam specjalnie na produkcji butów sportowych i T-shirtów. Chcemy produkować sprzęt wojskowy. Chcemy budować wielkie rzeczy – zapewniał Trump. Wyjaśnił, że to Steve Bessent, jego sekretarz skarbu, przekonał go do tego, że USA nie powinny stawiać dużego nacisku na kwestię ceł na tekstylia.

Sposoby na łagodzenie podwyżek ceł

A amerykańskie spółki znajdują sposoby na łagodzenie podwyżek ceł wdrożonych przez administrację Trumpa. Jednym z tych sposobów jest zastosowanie obowiązujących od 1988 r. przepisów o tzw. pierwszej sprzedaży. Pozwalają one na naliczenie wysokości cła od ceny, po której zagraniczny producent sprzedaje dany towar pierwszemu nabywcy. Na przykład, jeśli chińska fabryka sprzedaje T-shirt pośrednikowi z Hongkongu za 5 dol., a on odsprzedaje go amerykańskiemu importerowi za 10 dol., to cło pobierane jest od ceny 5 dol. By skorzystać z przepisów o pierwszej sprzedaży, trzeba jednak wykazać, że towar co najmniej dwukrotnie zmieniał właściciela, poszczególne ogniwa łańcucha dostaw (producent–pośrednik–importer) były od siebie niezależne, a towar miał docelowo trafić do USA. Trzeba mieć też dokument pokazujący, jaka była cena, którą zapłacono producentowi. O ile dawniej, przy niższych cłach, importerzy stosunkowo rzadko korzystali z tych przepisów, o tyle obecnie sięgają po nie coraz częściej.

Wiele europejskich indeksów giełdowych zyskiwało w poniedziałek po południu po ponad 1 proc., a euro lekko umacniało się wobec dolara. Trwało odrabianie strat poniesionych w piątek, po tym jak prezydent USA Donald Trump zagroził nałożeniem od 1 czerwca 50-proc. ceł na towary z Unii Europejskiej, uzasadniając to tym, że negocjacje z UE dotyczące ceł „nie posuwają się do przodu”. W niedzielę wieczorem przywódca USA wycofał się jednak z tej groźby i przesunął termin ewentualnej podwyżki ceł na 9 lipca, by dać UE więcej czasu do negocjacji. Zrobił tak po rozmowie telefonicznej z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej. Rozmowę tę określił jako „bardzo miłą”.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Donald Trump ogłosił kolejną turę rozmów z Chinami w sprawie wojny celnej
Handel
Napięcie między USA a Chinami znów rośnie. Donald Trump w mocnych słowach o Xi Jinpingu
Handel
Aż 80 proc. Polaków nadal chce ograniczać wydatki
Handel
Polacy wydają coraz mniej na dzieci, za to więcej na zwierzęta
Handel
Niemieccy giganci handlowi planują fuzję po 60 latach podziału
OSZAR »