Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze

Donald Tusk w orędziu wygłoszonym w 21. rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej oferuje nam dużą porcję narodowej dumy w wystąpieniu, pod którym mógłby swobodnie podpisać się Mateusz Morawiecki.

Publikacja: 01.05.2025 21:14

Donald Tusk

Donald Tusk

Foto: PAP/Waldemar Deska

„Polska to wielkie marzenie” – takimi słowami Donald Tusk rozpoczął orędzie, w którym słowa „Polska”, „naród” i „siła” padają regularnie. Słyszymy m.in., że Polska to „tysiącletnie państwo, z którym każdy musi się liczyć”. Słyszymy, że przypadł nam zaszczyt realizowania marzenia o nazwie Polska. Słyszymy o „regionalnej potędze”, „najsilniejszej gospodarce”, „najsilniejszej armii”, „niezaprzeczalnym polskim potencjale”, ba – pojawia się nawet niegdyś wyklęty przez liberałów termin „nacjonalizm”, który w gospodarce, jak się okazuje, nie jest niczym złym.

Donald Tusk mówi językiem, który niedawno budziłby opory środowisk tworzących jego koalicję

Orędzie Donalda Tuska pokazuje, że po język, który jeszcze niedawno budziłby opory w centrum, wśród liberałów czy lewicy jako zbyt egoistyczno-narodowy, dziś swobodnie sięga lider koalicji skupiającej te właśnie środowiska – polityk uważany za przedstawiciela europejskiego mainstreamu, były przewodniczący Rady Europejskiej. Nie sposób nie odnotować, że w dzisiejszym świecie o Polsce i jej miejscu w świecie mówi się językiem PiS. Jesteśmy dumni, silni, zwarci, gotowi, inni mają traktować nas z należnym szacunkiem – zwłaszcza że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną

To język inny niż ten, którym o narodowych aspiracjach jeszcze dwie dekady temu mówił śp. Władysław Bartoszewski, który kazał raczej mierzyć zamiary podług sił, niż – jak obecnie – siły na zamiary. Tłumaczył, że „jeśli nie jesteśmy imperium, nie mamy dużo surowców poza węglem, nie mamy niesłychanie rozwiniętej techniki, to czy z tego powodu mamy mniej kochać swój kraj?”, oraz że „matkę kocha się nie dlatego, że jest przystojna, ale że jest moja”. Dziś na tak zachowawczą ocenę rzeczywistości nie ma miejsca. Polacy przekonali się do narodowych ambicji – zwłaszcza w świecie, w którym wszędzie wokół, ze Stanami Zjednoczonymi Donalda Trumpa na czele, górę zaczynają brać narodowe egoizmy. Więc, jak mówi w orędziu Tusk, tym razem ma nie być niewykorzystanych szans, bo wszystko musi nam się udać.

Tusk mówi językiem PiS wzbogaconym o proeuropejskość

Donald Tusk przechwycił język PiS, ale jedno do niego dodał

Gdyby na tym poprzestać, można byłoby uznać, że Tusk przechwycił język politycznego przeciwnika, niczym kameleon przybrał jego barwy – i teraz pozostaje tylko pytanie, na ile będzie w tym dla odbiorców wiarygodny. Ale Tusk proponuje jeszcze „wisienkę na tym narodowym torcie” – czyli mocne osadzenie tej mocarstwowej Polski w Europie. Elementem „piastowskiej doktryny” oferowanej przez Tuska jest silny polski głos w Europie – przy czym siła nie oznacza tu tego, że krzyczy się najgłośniej i samotnie uderza pięścią w stół tudzież tupie się ze złością. Nie – Tusk, występując na tle zarówno polskiej, jak i unijnej flagi, mówi, że „bez Polski nie da się ułożyć nic znaczącego w Europie”, a głos Polski jest „szanowany i słuchany”.

Innymi słowy, Tusk mówi językiem PiS, wzbogaconym o proeuropejskość. W tak silnie prounijnym społeczeństwie jak polskie to ważna zmienna – zwłaszcza w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich, w których opozycja zarzuca rządzącym m.in. brak ambicji i rozmachu, jaki miał rząd Zjednoczonej Prawicy. Tusk odpowiada: to już nieaktualne. Ambicji nam nie brak – na dodatek wspieramy je europejskim filarem. Twardego elektoratu PiS nie przekona – pytanie, czy przekona prawicowych wyborców spoza kręgu PiS, że jest w stanie realizować ich marzenia o silnej Polsce? Odpowiedź poznamy 1 czerwca.

„Polska to wielkie marzenie” – takimi słowami Donald Tusk rozpoczął orędzie, w którym słowa „Polska”, „naród” i „siła” padają regularnie. Słyszymy m.in., że Polska to „tysiącletnie państwo, z którym każdy musi się liczyć”. Słyszymy, że przypadł nam zaszczyt realizowania marzenia o nazwie Polska. Słyszymy o „regionalnej potędze”, „najsilniejszej gospodarce”, „najsilniejszej armii”, „niezaprzeczalnym polskim potencjale”, ba – pojawia się nawet niegdyś wyklęty przez liberałów termin „nacjonalizm”, który w gospodarce, jak się okazuje, nie jest niczym złym.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Marek Kozubal: Czy dzieci zabite w Puźnikach kolaborowały z NKWD?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Zbrodnia na UW to bestialstwo, przy którym brakuje słów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Po oświadczeniu Karola Nawrockiego pozostaje zadać jedno pytanie
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys uderza w przywództwo w partii
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
OSZAR »