Przez dziesięciolecia Gazprom oplótł Europę swoimi rurami, a ogromne pieniądze, jakie unijni klienci płacili Rosjanom, dawały tym ostatnim poczucie, że taka sytuacja będzie trwać wiecznie. Jednak, jak mądrze napisała nasza noblistka, „Nic dwa razy się nie zdarza”. Wojna Putina zakończyła niezwykłą prosperity Rosjan w Unii. A była ona nieporównywalna z niczym.
Czytaj więcej
Kreml zaproponował Stanom Zjednoczonym zakup rosyjskiego gazu i jego odsprzedaż na rynku Unii Eur...
Żyć nie umierać w Gazpromie
Tuż przed pandemią Gazprom – największy wtedy eksporter gazu na świecie, zatrudniający ponad 425 tysięcy ludzi – sprzedawał za granicę blisko 200 mld m3 gazu rocznie. I choć już wtedy to amerykańskie koncerny wyciągały ze złóż łupkowych dwa razy więcej gazu, niż Rosjanie ze swoich tradycyjnych złóż w Arktyce, to daleko im było do zysków Gazpromu.
Z 200 mld m3 eksportu około 150 mld m3 trafiało do odbiorców we Wspólnocie, po cenach dużo wyższych od tych na wolnym rynku i od tych, które płacili np. Chińczycy. Do tego na podstawie długoletnich kontraktów.
Żyć nie umierać. Tłuste koty z Gazpromu budowały sobie kolejne ogromne rezydencje za wysokimi murami, kupowały winnice w Toskanii i wille na Lazurowym Wybrzeżu; skarbiec Kremla puchł od potoku twardej waluty. Nie bez powodu każdy kolejny rosyjski gazociąg w Europie nazywał się Potok…