Nieznana biografia autora „Zezowatego szczęścia". Zapomniany mistrz polskiego kina

Na festiwalu Millenium Docs Against Gravity odbywa się premiera dokumentu Michała Bielawskiego „Pasażer Andrzej Munk” o reżyserze m. in. filmów „Eroica" i „Zezowate szczęście". Pokazy w kilku miastach Polski od 9 do 18 maja.

Publikacja: 09.05.2025 17:25

Andrzej Munk

Andrzej Munk

Foto: Roman Sumik/ Mat. Pras.

- Nosił marynarkę, często był pod krawatem, w okularach w ciemnej oprawce wyglądał jak jakiś urzędnik – mówi na początku dokumentu „Pasażer Andrzej Munk” Roman Polański. – Wspominam go często. Naprawdę jako kogoś wybitnego. Ważnego pod każdym względem – przyjacielskim, towarzyskim, zawodowym. To był po prostu fajny facet.

W swoim filmie Michał Bielawski przypomina postać Andrzeja Munka. Tak, właśnie „przypomina”. Bo z upływem lat płowieje pamięć o tym naprawdę wielkim artyście, obok Andrzeja Wajdy jednym z najważniejszych twórców polskiej szkoły filmowej przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. 

Dwa totalitaryzmy

Bielawski stworzył na ekranie portret intelektualisty i humanisty, któremu przyszło w życiu zmierzyć się z dwoma totalitaryzmami – niemieckim i radzieckim. Pokazał człowieka, który pochodząc z żydowskiej rodziny, w czasie okupacji musiał się ukrywać. Dlaczego nigdy o tym później głośno nie mówił? W nowym, powojennym świecie próbował znaleźć dla siebie miejsce. Tak jak próbował znaleźć swoje miejsce w kinie.

Wspominam go często. Naprawdę jako kogoś wybitnego. To był po prostu fajny facet

Roman Polański

Bielawski przeplata opowieść o reżyserze z opowieścią o człowieku. Śledzi drogę Munka, świetnie wybierając fragmenty jego dokumentów, krótkich filmów, wreszcie kilku fabuł, które zdążył zrobić, zanim zginął w tragicznym wypadku gdzieś między Warszawą a Łodzią. Pokazuje zmagania Munka z własną przeszłością, pochodzeniem i z systemem, w którym przyszło mu żyć. Portretuje człowieka tłamszonego przez ideologię. Razem z nim i bohaterami jego filmów zadaje pytania: Jak żyć? Jak czuć się wolnym? Jak zachować własne wartości?

Ujęcia z „Człowieka na torze”, „Eroiki”, „Zezowatego szczęścia”, „Pasażerki” łączą się ze wspomnienia przyjaciół i analizami krytyków. I naprawdę robią wrażenie.

Skarby z archiwów

Przede wszystkim jednak Michał Bielawski wykonał niewiarygodną pracę w archiwach. Wynalazł wypowiedzi ludzi, którzy dawno odeszli, m.in. dokumentalisty, profesora łódzkiej PWST – legendarnego Jerzego Bossaka, ale też współpracowników Munka – montażystki Jadwigi Zajicek czy operatora Krzysztofa Winiewicza. A wreszcie wyszukał fragmenty wywiadów samego Andrzeja Munka, m.in. dla telewizji niemieckiej. O Munku bardzo wiele mówią też listy, jakie zewsząd pisał do swojej żony Joanny, odczytywane w filmie przez Adama Woronowicza.

Przyznaję, ten film jest dla mnie ważnym, osobistym przeżyciem. Wychowałam się w kulcie Andrzeja Munka. Munk, Witold Lesiewicz i mój ojciec Wilhelm Hollender, bardzo się przyjaźnili. Ojciec był kierownikiem produkcji jego filmów. To on był pierwszy przy Munku, gdy okazało się, że reżyser miał tragiczny wypadek. I on zamknął wieko jego trumny, gdy razem z Lesiewiczem poszli do cmentarnej krypty, żeby się z nim pożegnać.

Dzisiaj odchodzą już ci, dla których filmy Munka pod koniec lat 50. były ogromnie ważne. Kto więc je pamięta? Może garstka kinomanów, którzy sięgają czasem do historii kina? A przecież to zadziwiające, jak „Człowiek na torze”, „Zezowate szczęście” czy kończona przez przyjaciół „Pasażerka” przetrwały próbę czasu.

Michał Bielawski na film o Andrzeju Munk poświęcił kilka lat. Powstał portret artysty, który zasługuje na pamięć, ale też czasu, w jakim przyszło żyć całemu pokoleniu Polaków.

- Nosił marynarkę, często był pod krawatem, w okularach w ciemnej oprawce wyglądał jak jakiś urzędnik – mówi na początku dokumentu „Pasażer Andrzej Munk” Roman Polański. – Wspominam go często. Naprawdę jako kogoś wybitnego. Ważnego pod każdym względem – przyjacielskim, towarzyskim, zawodowym. To był po prostu fajny facet.

W swoim filmie Michał Bielawski przypomina postać Andrzeja Munka. Tak, właśnie „przypomina”. Bo z upływem lat płowieje pamięć o tym naprawdę wielkim artyście, obok Andrzeja Wajdy jednym z najważniejszych twórców polskiej szkoły filmowej przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku. 

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Od klasyków „Sami swoi” oraz „Prawo i pięść” po „Różę” Wojciecha Smarzowskiego
Film
Horrory sprzedają się najlepiej w Hollywood
Film
22. Millennium Docs Against Gravity pokaże świat bez retuszu
Film
Już dzisiaj dowiemy się, kto wygrał Krakowską Nagrodę Filmową Andrzeja Wajdy! | 9 dzień 18. Mastercard OFF CAMERA
Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
OSZAR »