Zgodnie z przewidywaniami, całkowite wydatki na cele związane z obronnością w wysokości 5 proc. PKB zostaną podzielone na dwa osobne wymogi, co zaproponował sekretarz generalny Mark Rutte. Ustalenia te zapadły podczas szczytu NATO w Hadze, a państwa członkowskie zobowiązały się do osiągnięcia nowych progów wydatków do 2035 roku.
Czytaj więcej
Choć na szczycie NATO w Hadze wszystko kręciło się wokół prezydenta USA Donalda Trumpa, to strate...
Same wydatki na podstawowe zdolności obronne, czyli na żołnierzy, sprzęt i materiały, miałyby stanowić co najmniej 3,5 proc. PKB rocznie, natomiast pozostałe 1,5 proc. PKB ma posłużyć zwiększaniu odporności obronnej, ochronie infrastruktury krytycznej, obronie cywilnej (którą w Polsce też musimy odbudować), wspieraniu innowacyjności, zwiększaniu zdolności do produkcji zbrojeniowej oraz na cele związane z cyberbezpieczeństwem. Sposób wydawania pieniędzy na tak zdefiniowane cele i zdolności, jakie udałoby się wypracować, ma zostać poddany przeglądowi w 2029 roku.
Nie tylko czołgi, czyli jak rozumieć nowe 5 proc. PKB na obronność
Dlatego warto podkreślić, że wbrew powszechnemu przekonaniu, nowe ustalenia nie oznaczają automatycznego wzrostu budżetów wojskowych do 5 proc. PKB. Kluczowe jest rozróżnienie dwóch składowych tego celu (o rozróżnieniu tym Rzeczpospolita pisała m.in. w tekście Macieja Miłosza).
Wspomniany próg 1,5 proc. PKB nie jest przeznaczony na bezpośrednie wydatki zbrojeniowe, lecz na inwestycje w szeroko pojętą odporność państwa. Obejmuje to finansowanie takich dziedzin jak ochrona kluczowej infrastruktury (np. sieci energetycznych, rurociągów, portów), rozbudowa systemów obrony cywilnej, wspieranie innowacji technologicznych o podwójnym zastosowaniu, a także wzmacnianie krajowego przemysłu obronnego i cyberbezpieczeństwa.