Reklama
Rozwiń

Marek Kutarba: NATO chce wydawać biliony dolarów na obronność. Nie wszystkie pieniądze pójdą jednak na czołgi, samoloty i rakiety

Choć zgodnie z nowymi ustaleniami państwa NATO mają wydawać na obronność 5 proc. PKB, to na zakupy zbrojeniowe i utrzymanie sił zbrojnych trafić ma tylko 3,5 proc. - mniej więcej tyle samo ile wydają dziś Amerykanie. Pozostałe 1,5 proc. ma posłużyć odbudowie zaplecza NATO – od kluczowej dla wojska infrastruktury po europejski przemysł zbrojeniowy.

Publikacja: 28.06.2025 07:57

Polscy żołnierze w południowokoreańskim czołgu K2

Polscy żołnierze w południowokoreańskim czołgu K2

Foto: REUTERS/Kacper Pempel

Zgodnie z przewidywaniami, całkowite wydatki na cele związane z obronnością w wysokości 5 proc. PKB zostaną podzielone na dwa osobne wymogi, co zaproponował sekretarz generalny Mark Rutte. Ustalenia te zapadły podczas szczytu NATO w Hadze, a państwa członkowskie zobowiązały się do osiągnięcia nowych progów wydatków do 2035 roku.

Czytaj więcej

Maciej Miłosz: Donald Trump wygrał w Hadze, ale Europa wygrała jeszcze bardziej

Same wydatki na podstawowe zdolności obronne, czyli na żołnierzy, sprzęt i materiały, miałyby stanowić co najmniej 3,5 proc. PKB rocznie, natomiast pozostałe 1,5 proc. PKB ma posłużyć zwiększaniu odporności obronnej, ochronie infrastruktury krytycznej, obronie cywilnej (którą w Polsce też musimy odbudować), wspieraniu innowacyjności, zwiększaniu zdolności do produkcji zbrojeniowej oraz na cele związane z cyberbezpieczeństwem. Sposób wydawania pieniędzy na tak zdefiniowane cele i zdolności, jakie udałoby się wypracować, ma zostać poddany przeglądowi w 2029 roku.

Nie tylko czołgi, czyli jak rozumieć nowe 5 proc. PKB na obronność

Dlatego warto podkreślić, że wbrew powszechnemu przekonaniu, nowe ustalenia nie oznaczają automatycznego wzrostu budżetów wojskowych do 5 proc. PKB. Kluczowe jest rozróżnienie dwóch składowych tego celu (o rozróżnieniu tym Rzeczpospolita pisała m.in. w tekście Macieja Miłosza).

Wspomniany próg 1,5 proc. PKB nie jest przeznaczony na bezpośrednie wydatki zbrojeniowe, lecz na inwestycje w szeroko pojętą odporność państwa. Obejmuje to finansowanie takich dziedzin jak ochrona kluczowej infrastruktury (np. sieci energetycznych, rurociągów, portów), rozbudowa systemów obrony cywilnej, wspieranie innowacji technologicznych o podwójnym zastosowaniu, a także wzmacnianie krajowego przemysłu obronnego i cyberbezpieczeństwa.

Foto: PAP

W praktyce oznacza to, że znaczna część tych środków zostanie skierowana na cele, które wzmacniają bezpieczeństwo narodowe w sposób pośredni, a nie tylko poprzez zakup nowego uzbrojenia lub tworzenie nowych jednostek. A pamiętajmy, że z publicznych wypowiedzi przedstawicieli Sojuszu, m.in. Przewodniczącego Komitetu Wojskowego NATO, admirała Roba Bauera (przestał pełnić funkcję w styczniu 2025 roku), że. nowe plany obronne NATO wymagają wystawienia sił szybkiego reagowania liczących co najmniej 300 tys. żołnierzy, co przekłada się na potrzebę utrzymania około 100 brygad w wysokiej gotowości bojowej. Opublikowany w 2024 roku raport mówił zaś o tym, że NATO ma dziś deficyt na poziomie 49 brygad, czyli około 250 tys. żołnierzy, których zwyczajnie nie ma.

Czytaj więcej

Witold M. Orłowski: Czy zbrojenia napędzają gospodarkę?

Konieczność tak znaczącego wzmocnienia potencjału odstraszania wynika z długofalowej i konsekwentnej polityki Kremla, który od lat przygotowuje swoje społeczeństwo do konfrontacji. Potrzeby obronne państw sojuszniczych na tym jednak się nie kończą.

Warto zauważyć, że takie kompleksowe podejście do finansowania bezpieczeństwa nie jest zupełnie nową koncepcją, a jego obecny kształt w NATO jest ewolucją myślenia, które widoczne było m.in. w niemieckiej polityce „Zeitenwende”. Punktem wyjścia była deklaracja poprzedniego kanclerza, Olafa Scholza, o utworzeniu funduszu 100 mld euro.

Jednak prawdziwe przyspieszenie nastąpiło po zmianie rządu i objęciu urzędu przez nowego kanclerza, Friedricha Merza z CDU. Jeszcze przed objęciem władzy obiecywał on uczynienie z Bundeswehry „najsilniejszej armii w Europie” (co do sukcesu tego planu mimo rosnących nakładów pozwolę sobie pozostać sceptyczny). Wkrótce potem jego rząd przedstawił plany, które idą znacznie dalej niż jednorazowy zastrzyk gotówki. Zakładają one bowiem nie tylko systematyczny wzrost regularnego budżetu obronnego do poziomu 153 miliardów euro (3,5 proc. PKB) w 2029 roku, ale również uruchomienie gigantycznego, wieloletniego programu inwestycji w infrastrukturę o wartości 500 miliardów euro, który ma objąć m.in. modernizację dróg, mostów i kolei

Czytaj więcej

NATO na szczycie w Hadze razem. Mimo wszystko

Polska szansa i finansowe wyzwanie dla Europy

W przypadku Polski, która już teraz przeznacza ogromne środki na zakupy uzbrojenia, nowe ramy finansowania stwarzają szansę na systemowe wzmocnienie strategicznej odporności państwa. W ramach puli 1,5 proc. PKB Polska mogłaby finansować kluczowe projekty infrastrukturalne o podwójnym, cywilno-wojskowym zastosowaniu. Przykładem mogą być inwestycje w modernizację linii kolejowych i dróg na osi wschód–zachód w celu poprawy mobilności wojsk, rozbudowa i ochrona portów morskich w Gdańsku i Świnoujściu, czy też budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), który od początku mógłby być projektowany z uwzględnieniem potrzeb wojskowych. Do puli tej wejdzie również rozbudowa systemu obrony cywilnej, w tym schronów, a także inwestycje w polski przemysł zbrojeniowy w celu zwiększenia jego zdolności produkcyjnych.

Przekładając nowe cele w zakresie wydatków i rozbudowy sił na konkretne liczby, w oparciu o dane i prognozy PKB na 2024 rok, dla największych europejskich gospodarek nowe cele NATO oznaczają ogromne wyzwanie finansowe.

Dla Niemiec, których gospodarka, delikatnie rzecz ujmując, przeżywa obecnie falę głębokiej gospodarczej „zadyszki”, a wydatki obronne oscylują wokół 2 proc. PKB, osiągnięcie pułapu 5 proc. oznaczałoby konieczność znalezienia dodatkowych środków rzędu 130–140 mld dol. (ok. 121–130 mld euro) rocznie. Dla Francji i Wielkiej Brytanii, przy prognozowanym niewielkim wzroście gospodarczym, braki do nowego celu wynosiłyby po około 90 mld dol. (ok. 84 mld euro) Dla Włoch byłaby to kwota rzędu 80 mld dol. (ok. 74 mld euro)

Czytaj więcej

Niemcy przejmują pałeczkę. Chcą zbudować największą konwencjonalną armię Europy

W innej sytuacji jest Polska, która według danych NATO wydała na obronność 3,26 proc. PKB w 2023 roku, a w 2024 roku ma to być rekordowe 4,12 proc. PKB. Oznacza to, że nasz kraj z nawiązką spełnia cel 3,5 proc. na „zbrojeniową” część budżetu obronnego, jednak wciąż musiałby wygospodarować środki na cele związane z odpornością w ramach puli 1,5 proc. Biorąc jednak pod uwagę szeroki katalog inwestycji infrastrukturalnych, które mogłyby zostać zaliczone do tej puli, jest prawdopodobne, że Polska już dziś osiąga lub jest bardzo bliska osiągnięcia łącznego progu 5 proc. Przykładem takich wydatków, które wliczają się do puli 1,5 proc. PKB, są środki na wzmocnienie cyberbezpieczeństwa państwa – a na ten cel w 2025 roku przeznaczona ma być rekordowa kwota blisko 4 mld zł (ok. 1,1 mld dol., czyli 940 mln euro).

Amerykański rachunek i statystyczne pułapki

W skali całego NATO, wydatki na obronność dość szybko przekroczą najprawdopodobniej 3 bln dol. rocznie, oczywiście o ile założone cele uda się zrealizować.

Warto w tym kontekście spojrzeć na sytuację Stanów Zjednoczonych. Choć w wartościach bezwzględnych są one największym płatnikiem w Sojuszu, to według danych za 2024 rok ich wydatki na obronność oscylują wokół 3,4 proc. PKB, czyli wyraźnie poniżej nowego progu 5 proc. Gdyby Waszyngton miał osiągnąć ten pułap tylko w obszarze wydatków na „prawdziwe” zbrojenia, oznaczałoby to konieczność znalezienia w budżecie dodatkowych środków w wysokości ponad 450 mld dol. (ok. 420 mld euro). Dlatego podział na progi 3,5 proc. i 1,5 proc. jest z perspektywy administracji Donalda Trumpa jest nie tylko zadziwiająco korzystny (możemy ostrożnie założyć, że 3,5 proc. nie zostało wymyślone przez przypadek), ale i dokładnie tym, czego oczekiwano. Jej głównym celem było zmuszenie sojuszników z Europy do ponoszenia znacznie większych ciężarów finansowych i odciążenie amerykańskiego podatnika. I ten cel Amerykanie zrealizowali. Natomiast sama administracja amerykańska nieustająco – i czasem z zadziwiającymi efektami – szuka raczej sposobów na racjonalizację i optymalizację własnego budżetu, a nie na jego dalsze, drastyczne zwiększanie.

Wydatki na obronność w państwach NATO

Wydatki na obronność w państwach NATO

Foto: PAP

Na zakończenie chciałbym też zwrócić uwagę, że dane dotyczące wydatków na obronność często różnią się w zależności od źródła, co wynika z odmiennych metodologii. Istnieją zauważalne rozbieżności między danymi prezentowanymi przez NATO a tymi podawanymi przez Unię Europejską czy poszczególne rządy. Sojusz Północnoatlantycki posługuje się własną, szerszą definicją, która do wydatków obronnych zalicza nie tylko budżet ministerstwa obrony, ale również koszty ponoszone przez inne resorty, takie jak renty i emerytury wojskowe, wydatki na formacje paramilitarne (np. żandarmerię czy też polski WOT) czy wkłady do wspólnych budżetów i operacji NATO. Dlatego też dane sojusznicze dla Polski, Niemiec czy Francji są zazwyczaj wyższe niż te prezentowane w narodowych statystykach. Metodologia NATO ma na celu standaryzację danych i umożliwienie sprawiedliwego porównania wysiłku obronnego wszystkich członków, podczas gdy dane krajowe czy unijne mogą być bardziej skoncentrowane na bezpośrednich wydatkach zbrojeniowych. Z kolei metodologia unijna, stosowana m.in. przez Europejską Agencję Obrony (EDA), jest węższa i najczęściej nie uwzględnia emerytur wojskowych, co jest jedną z głównych przyczyn różnic. To sprawia, że dane dla tych samych państw mogą się znacząco różnić – na przykład według NATO wydatki Niemiec w 2023 roku wyniosły ok. 1,6 proc. PKB, podczas gdy według EDA było to 1,35 proc. PKB. Podobne rozbieżności widać w danych dla Polski, gdzie szacunki NATO za 2024 rok wskazują na poziom 4,12 proc. PKB, a te liczone według węższej metodologii unijnej – na 3,8 proc. PKB.

Patrząc na – jak się je już dziś nazywa – „historyczne ustalenia szczytu w Hadze”, pozostaje tylko mieć nadzieję, że ustalenia te będą bardziej konsekwentnie i skutecznie realizowane, niż obowiązujący dotychczas limit wydatków na poziomie 2 proc. PKB, którym większość państw członkowskich specjalnie się nie przejmowała.

Zgodnie z przewidywaniami, całkowite wydatki na cele związane z obronnością w wysokości 5 proc. PKB zostaną podzielone na dwa osobne wymogi, co zaproponował sekretarz generalny Mark Rutte. Ustalenia te zapadły podczas szczytu NATO w Hadze, a państwa członkowskie zobowiązały się do osiągnięcia nowych progów wydatków do 2035 roku.

Same wydatki na podstawowe zdolności obronne, czyli na żołnierzy, sprzęt i materiały, miałyby stanowić co najmniej 3,5 proc. PKB rocznie, natomiast pozostałe 1,5 proc. PKB ma posłużyć zwiększaniu odporności obronnej, ochronie infrastruktury krytycznej, obronie cywilnej (którą w Polsce też musimy odbudować), wspieraniu innowacyjności, zwiększaniu zdolności do produkcji zbrojeniowej oraz na cele związane z cyberbezpieczeństwem. Sposób wydawania pieniędzy na tak zdefiniowane cele i zdolności, jakie udałoby się wypracować, ma zostać poddany przeglądowi w 2029 roku.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Giełzak: Donald Tusk jest jak iluzjonista, który zapomniał sztuczki
Opinie polityczno - społeczne
Niemcy mają problem z pamięcią o wojennych rabunkach. Pomóżmy im ją odświeżyć
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: A może zlikwidować świadectwa szkolne?
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Jedyny słuszny wniosek powyborczy
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niemcy – w pogoni za przywództwem w Europie
OSZAR »